sobota, 27 kwietnia 2013

Spalona woda - dla M

W kwietniu roku bieżącego
miejsce miał incydent
Spalił wodę lekkomyślny 
kuchenny dysydent

Mając garnek na palniku 
pewnym się wydało
Że w środku jest kompletny 
jak się wyobrażało

Wody brakło pod pokrywką
fatum niesłychane
Trudno wiedzieć lepiej
Gdy się nie wie wcale

Choć źle sprawdzać oczywistość 
I narażać się na kpiny
Gorzej sobie bez namysłu
Zgotować spaliny





czwartek, 11 kwietnia 2013

Kasza gryczana

Powszechnie znaną madziną przypadłością
Jadłowstręt dokarmiany inniejszą słabością
miłością

Od dzieciństwa regulować, kontrolować
usiłowano, by po kątach niedojedzonego nie chować,
ustabilizować

Wtem dzień nadszedł, gdy zapragnęła, rozsądkiem kierowana
Wypróbować jaką w smaku jest kasza gryczana
zapomniana

"Bo może to mnie się tylko wydaje
Że ta kasza niedobra i że w gardle staje
I może ja sobie w końcu, jak człowiek, przetłumaczę
Że zdrowa, pożywna, że smaczna
zobaczę."

Już zdjęta z palnika, zapachem nie kusi
Lecz kolejno Madzia wmusza, dla tatusia, mamusi
brata, dziadków, wszystkich świętych i dla przyszłej córusi
i... się krztusi

Posiłek niedokończony, omal nie zwrócony
oczy jak zawleczki, a w tych oczach świeczki
horror powielony
i stół upierdolony

A na koniec przygody
Wody.


piątek, 5 kwietnia 2013

Erupcje niekuchenne i takież refleksje

Nie kryjąc, iż gotowanie nie jest moją pasją, standardową, bezsenną noc zaczynam w zadziwieniu weną specyficzną, a w pisaniu się ujawniającą.

Wyjątkowo niewzbudzający poczucia winy brak kulinarnych ekscesów, ulokowany gdzieś w tumiwisistycznej części mojej jaźni, zdaje się być bowiem skutkiem wzmożonych poczynań na polach innych, znacznie bardziej barwnych i rozległych niż blat kuchenny. By nie wpędzić się w nazbyt przeintelektualizowaną manierę manierystyczną, pozwolę sobie w tym miejscu przytoczyć pewien rymowany klasyk facebookowy, w ramach dygresji przyczynek mającej w wydarzeniach dni ostatnich:

Wkurwiasz mnie od rana
weź, wypierdalaj.

Nieszczególnie jestem w swym usposobieniu arogancka, bywają jednak dni, niekoniecznie "TE", gdy ochotą pałam, by cytat ten z nieprzyzwoitą satysfakcją przytoczyć niemałej ilości ludzi. Życzliwych ludzi.

Albowiem "życzliwi ludzie" wydają mi się być kluczowym elementem socjologicznym, w magiczny sposób pojawiającym się, by uchronić mnie przed niebezpieczeństwami szczęścia.